Kiedy jednak dziecko odmówi, to warto zastanowić się, jakie są cechy wspólne między tym, co dziecko już akceptuje, a tym, co mu w danym momencie oferujemy. Każdy pokarm ma duży, wspólny zestaw cech sensorycznych takich jak: kolor, temperatura, wilgotność. forma podania.

Naprawdę. Wiecie, że przyczyny chorób są w mózgu? To znaczy w … emocjach, przeżyciach, zdarzeniach z przeszłości. Czasem tej, która zdarzyła się przed chwilą, a kiedy indziej tej nieco bardziej odległej. To nie żaden psychodeliczny szamanizm, ale czysta biologia… TOTALNA BIOLOGIA. Chcę Wam opowiedzieć o tym, jak poczułam się bezpieczna we własnym ciele. O tym jak zdałam sobie sprawę z tego, że odpowiadam nie tylko za swoje czyny, za pracę i zdarzenia, ale także za swój stan zdrowia. Nooo, może nie tak całkowicie sama, ale o tym za chwilę. Chcę Wam opowiedzieć o tym, że choć sama mam mnóstwo nierozwiązanych spraw na głowie, a za sobą sporo trudnych zdarzeń, wiem, że poradzę sobie z nimi. Uporam się z przeżyciami i uczuciami nie tylko po to, żeby móc frywolnie biegać po plaży i beztrosko „odpiąć się” na desce. Uporam się z nimi po to, żeby moje dziecko było zdrowe. Tak, dobrze widzicie, co piszę. Stan mojej psychiki ma ogromny wpływ na zdrowie i kondycję mojego syna. Właśnie o tym chcę Wam opowiedzieć. Trochę nie wiem od czego zacząć, więc niech będzie, że od początku. 9 miesięcy przed narodzinami Zachariasza byłam u Szamana. Szaman Joonas ucisnął mój kręgosłup, okolice karku i 9 m-cy później urodziłam zdrowe dziecko. Sama też przez całą ciążę byłam zdrowa. Wcześniej wyniki badań były złe i jakoś nie mogłam zostać mamą. Tułałam się od lekarza do lekarza i nikt nie mówił dlaczego jest źle. Nikt nie wiedział? Albo nie chciał wiedzieć. To temat na inny wywód – o tym, że medycyna naturalna się po prostu nie opłaca gospodarce… 😉 Tak, czy inaczej… Okazało się, że miałam jakiś ucisk na kręgosłup, jakiś nerw czy coś … No i to czasem bolało i blokowało drogę do … macierzyństwa. Naprawdę. Połączenia nerwowe i kondycja kręgosłupa mają znaczenie. Wiecie to prawda? Jeszcze w ciąży, gdy płód uciskał na moczowód i powodowało to duży ból, zamiast pozwolić na cewnikowanie i antybiotyki, piłam zdrową wodę (Jana albo Józef) i jadłam żurawinę. Sytuacja się poprawiła i ból minął. Między innymi te dwie sytuacje sprawiły, że zrobiłam się bardziej czujna i w przypadku dbania o zdrowie mojego dziecka postanowiłam nie nadużywać tradycyjnej medycyny. Karmiłam Zachariasza piersią, otaczałam go troską, dawałam mu bliskość. Gdy miał katar stosowałam naturalne specyfiki, a nawet własne mleko, które jest genialnym serum na wiele dolegliwości. Zac nie jest chorowity, ale był taki czas, kiedy zdarzyło się kilka poważniejszych infekcji z rzędu. Padałam ze zmęczenia. Jeszcze zdiagnozowano mu Młodzieńcze Idiopatyczne Zapalenie Stawów, choć nic go nie boli i na nic nie narzeka. Obraz schorowanego smyka zaczął mnie dołować. Miarka przebrała się, gdy Zac na zapalenie ucha, które miało bardzo łagodny, bezgorączkowy przebieg i Zac czuł się dobrze, dostał antybiotyk. Najpierw był Zinnat – nie było opcji, żeby mu go podać. Miał odruch wymiotny. Mogłam się z nim siłować …, ALE … czułam, że coś jest nie tak, że to nie jest jego fanaberia. On po prostu nie mógł przyjąć tego leku. Wciąż czuł się dobrze. Nie było gorzej. Drugi antybiotyk – Augumentin, który RAZ wcześniej brał przy wspomnianej infekcji (zapalenie płuc). Tym razem jednak COŚ NIE GRAŁO. Tłumaczyłam to traumą związaną z poprzednim lekiem, ale … hmmm, moja intuicja zaprowadziła mnie ponownie do lekarza. „Pani Doktor, coś jest nie tak, jego boli brzuch …, źle się czuje …” … Pani Doktor zaleciła więcej probiotyku. Miałam więc ZATKAĆ dziecko, któremu w środku ewidentnie coś przeszkadzało… Odstawiłam antybiotyk w siódmej dobie podawania. W ósmej pojawiła się jedna krostka na twarzy Zachariasza. W dziewiątej był cały w plamach. W dziesiątej nie chodził, bo miał sine i spuchnięte stawy. Gorączkował. Wezwana do domu inna Pani Doktor stwierdziła alergię na lek i zaleciła środki antyhistaminowe. Przeszło. Nie od razu. Jego ciało przez cały tydzień wyglądało jak poparzone. Ledwo się ruszał. Rzekome zapalenie ucha oczywiście minęło. Każdy lekarz, który widział choćby zdjęcia Zac’a w tamtym stanie stwierdza, że było to zagrożenie życia i dobrze, że odstawiłam antybiotyk. Uffff, mądra matczyna intuicja. Zac jest odporny, silny, zahartowany … Nie potrafiłam zrozumieć dlaczego coraz częściej miewał katar, czasem kaszel. Okropny kaszel. Jakby chciał zwymiotować wszystkie swoje wnętrzności. Wtedy poznałam TOTALNĄ BIOLOGIĘ. Dowiedziałam się, że katar to … konflikt terytorium, to coś co się zasmarkanemu nie podoba, „coś mu tu śmierdzi”…, że chore uszy to „konflikt miedzy mamą i tatą i dziecko choruje, gdy „mu wszystko uszami wychodzi” albo gdy „boli je to, co słyszy”… czyli kłótnie? oj tak, to by się zgadzało… Na pierwszych testowych zajęciach w Naturalnym Centrum Zdrowia postanowiłam zrobić cały kurs. Gdy postanowiłam, wygrałam w losowaniu 50% rabatu na ten kurs. Los wiedział co robi. Teraz chętnie dzielę się tą wiedzą i wysyłam do Czarodziejki Doroty zbłąkane schorowane dusze. Ale, ale … to nie jest takie sobie „czary mary”. Jeśli tak myślicie, to faktycznie lepiej pójdźcie do tradycyjnego lekarza. Dorota jest pediatrą, który został zmuszony do szukania innych dróg pomocy ludziom, niż leki. Jej mała córka dostała alergii na antybiotyki, więc Dorota, wraz z Mężem, szukali alternatyw w leczeniu małej. POznali Totalną Biologię i kilka innych metod wprowadzania ciała w stan równowagi. Dziś mała jest już duża i pomaga Rodzicom w pracy. Ale … po kolei i nieeeco mniej chaotycznie 😉 Totalna biologia jest oparta na medycynie germańskiej. Nie znam tej dziedziny, ale być może hasło MEDYCYNA brzmi w Waszych uszach mniej tajemniczo 😉 Tak, totalna biologia to MEDYCYNA. W tej całej ROZKMINCE chodzi o to, że nasze ciało reaguje na traumy, na różne przeżycia i zapamiętuje te reakcje, żeby potem w podobnych okolicznościach, zachować się podobnie. Podam Wam kilka przykładów. Niektóre będą dużym uproszczeniem i nie dam rady wypisać tu wszystkich historii, które na swej totalnie biologicznej drodze już usłyszałam. Na przykład – chłopak umawia się ze swoją dziewczyną na lody w maju. Są to lody waniliowe z polewą truskawkową. Siedzą sobie i jedzą. Zakochana para. Podczas tego spotkania chłopak zrywa z dziewczyną, a ta zapłakana wraca do domu. Za rok w maju dostaje np. alergii na truskawki lub na mleko. Dlaczego? Jej tzw MÓZG AUTOMATYCZNY zapamiętał tamtą sytuację i skojarzył lody (na mleku) lub truskawki z traumą rozstania … Tym bardziej, że alergia to SEPARACJA …. Rzucam Wam tu hasła i zdaję sobie sprawę z tego, że brzmi to dosyć niewiarygodnie, ale czytajcie dalej proszę. Inna sytuacja – kobieta w trzecim miesiącu ciąży zostaje ugryziona przez psa. Bardzo się tego psa przestraszyła, odczuł to płód w jej brzuchu. Wiecie, że emocje mamy w ciąży mają ogromny wpływ na temperament, charakter dziecka, prawda? Niewykluczone, że w 3cim miesiącu życia lub w 3-cim roku życia dziecko dostanie np alergii na sierść psów … albo na ślinę… Taka kolej rzeczy. Po pierwsze uspakajam – wszystkie takie „bagaże” da się odkodować. Po drugie – przechodzę do sedna … Małe dziecko jest tak silnie związane z mamą, że wszystko co dzieje się w jej życiu 9 m-cy przed ciążą, podczas ciąży, porodu i przez pierwszy rok życia dziecka koduje mu stan zdrowia, kondycję psychofizyczną, a nawet przyszłą karierę. Czasem emocjonalny „bagaż” dziecko zabiera nie tylko mamie, ale też innym przodkom. Podobno 30% to mama, 30% to tata i po 10% babcie i dziadkowie. Jeśli więc w rodzinie są tajemnice, smutne historie czy zbrodnie, są one przekazywane z pokolenia na pokolenie, nawet jeśli nikt o nich nie mówi. Ot co! Niezłe, prawda?! I nieco przerażające… Ale spokojnie. Wynika z tego przede wszystkim to, że dzieci tzw TRUDNE, chorowite, także te bardzo chore i umierające, niestety dźwigają problemy dorosłych. ALE da się tych złych zachowań i zdarzeń pozbyć. A to może pomóc w zwalczeniu choroby, która, według totalnej biologii, pojawia się z jakiegoś powodu. Pewnie, że dzieciaki mają też SWOJE sprawy, ale rzadziej powodują one poważne konsekwencje. Jeżeli tak się zdarza, należy z dzieckiem porozmawiać i je odkodować. Łatwo powiedzieć, prawda? Wszystko da się odkręcić. Rozmową, bliskością, komunikacją. Ważne – totalna biologia nie neguje leków …, ale skupia się na naturalnych produktach. Gdy zamieszkałam z Carlosem, Zac z jednej strony go już kochał, ale z drugiej na pewno czuł się zagrożony. Do tej pory miał mamę tylko dla siebie. Pisząc „tylko dla siebie” mam na myśli dokładnie to. Większość czasu spędzaliśmy sami, a gdy zabierałam go do pracy… też był ze mną. Determinował wszystko. A tu nagle „jakiś obcy kolo”, chociaż fajny, włazi na jego terytorium, do tego obłapia mamusię … BUNT – katar, kaszel, „rzygać mi się chce, gdy to widzę” … Do tego mnogość spraw do omówienia, koegzystencja na małym terenie i nowa sytuacja powodowały głośne wymiany zdań pomiędzy nami – dorosłymi … Nawet nie chodzi o kłótnie, co po prostu o nowy rodzaj interakcji, pomiędzy mną i moim partnerem … Zac nie chciał tego słuchać … Reagował bólem ucha. Najpierw podchodziłam do tego ostrożnie … Że niby co … ból ucha zniknie, gdy mu opowiem przez sen (do 7-go roku życia odkodowuje się przez sen), że wszystko jest okej i że to są sprawy dorosłych i żeby wyjął ten pakiecik ze swojego plecaczka, to będzie zdrowy i wszyscy będziemy szczęśliwi …? Really? No ale, kto nie próbuje, ten nie ma i nie wie … Do gadki przez sen, dorzuciłam jeszcze masaż stóp – sprawdziłam gdzie jest refleksologiczny punkt ucisku odpowiedzialny za uszy … Zac obudził się rano i powiedział, choć nie mówi, „mamo, nie bolą mnie już uszy …”. NA PRA WDĘ. Jeszcze ciekawiej było z anginą paciorkowcową, w przypadku której dostałam receptę na antybiotyk … Od tej samej Pani Doktor …, ech… Dodała jeszcze, że ona nie zna innych metod leczenia tej choroby, a jak nie podam leku, to dziecko może mieć powikłania w postaci zapalenia mięśnia sercowego. Miałam więc ryzykować życie Zachariasza podając mu lek, zamiast najpierw spróbować wyleczyć go inaczej … Tym bardziej, że, oprócz bólu gardła i trudności z przełykaniem, czuł się dobrze. Zadziałała intuicja … Według totalnej biologii angina to nieprzełknięty kęs czyli coś co chciałam powiedzieć, ale nie powiedziałam … Dziecko chce uratować rodzica, a choroba jest tzw fazą naprawczą, gdy problem w sumie już minął … To był czas intensywnej wymiany zdań w domu 😉 A paciorkowiec? To uczucie stłamszenia … Tak właśnie się wtedy czułam … KURACJA ANTY-ANGINOWA trwała 4-5 dni – byliśmy w domu, spokojni, przytuleni. Spałam z Zachariaszem, gadałam do niego przez sen, podawałam mu zioła i łagodziłam gardło sprayem – także naturalnym. Chyba drugiej nocy nocy, po moim monologu Zac … odchrząknął … ALE JAK?! Normalnie zaczęłam szukać tej anginy na poduszce, bo brzmiało to strasznie…. Spał dobrze. Rano obudził się i pokazał, że nie boli go już gardło i że może przełykać – WOW! Pewnie, że zaczerwienienie nie zniknęło jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki…, ale choróbsko zrobiło odwrót. Extra! Od tamtej pory, tfu tfu, właśnie tak radzimy sobie z infekcjami. Nie zdołam tu opowiedzieć wszystkiego. Chcę jedynie, żebyście uwierzyli w siebie. To Wasza moc. Zdrowie Waszych dzieci jest w Waszych rekach …, a raczej głowach. To, na ile otworzycie swoje serca i pozwolicie sprawom trudnym wypłynąć na światło dzienne, określa los Waszej Rodziny. To niesamowite odkrycie spowodowało, że prowadzimy nasz dom spokojnie, a gdy … hmmm… dynamicznie rozmawiamy, nasze dzieci rozumieją, że to jest OK, że dorośli mają swoje sprawy do omówienia. I tu właśnie tkwi klucz. W rozmowie. Pisanie listów do przodków lub innych osób, z którymi nie możemy porozmawiać, a przydałoby się, żeby pewne sprawy wyjaśnić, to także sposób na odkodowanie złych projekcji. Gdy dialog nie może mieć miejsca. Ja zaczęłam uzdrawianie mojej rodziny od mojego syna. Dotarło do mnie, że dzieci chorują po to, żeby rodzice byli zdrowi. Zabierają nasz stres, nie wiedząc, że gdy chorują, stresujemy się jeszcze bardziej. Choć przynajmniej wtedy poświęcamy uwagę tylko im, a nie problematycznym pierdołom. Taki myk 😉 W każdym razie dziecko wie, że żeby rodzic mógł się nim zająć, musi być zdrowy. Mówienie uzdrawia, więc dbam o dialog z moim synem. Opowiadam mu wszystko, artykułuję problemy, wyrażam potrzeby. To działa. I nie wymawiam słów „hokus pokus” 😉 Działa tym bardziej, że mój tzw PROJEKT CEL udało się zrealizować niemal bez wpadek emocjonalnych. Czas przed zajściem w ciążę, czas ciąży, długi poród i pierwszy rok życia mojego dziecka to był najszczęśliwszy czas w moim życiu. Najpierw miałam dobrą pracę i byłam zabójczo zakochana, fruwałam wysoooooko, potem poczucie bezpieczeństwa dawał mi vlog. Rozstałam się z tatą dziecka, dzięki czemu uniknęłam konfliktów, bo na nie się z fińskim partnerem zanosiło … Miałam przyjaciół, nikt mnie w pobliżu nie irytował, nie czułam się samotna. Narodziny Z to stan najwyższej euforii i skupienie na zadaniu, więc zero rozproszenia. Zaprojektowałam mego Zachariasza na Szamana Szczęśliwości, którą już teraz obdarza świat. Dzięki TOTALNEJ BIOLOGII z uwagą dobieram słowa … Nie mówię nikomu „Ciebie to trzeba strzelić w potylicę, żebyś coś zrobił”, bo taki strzał dla podświadomości to śmierć, a więc zagrożenie i nic dobrego … Jeśli krzyczę do Zachariasza, to tłumaczę mu czym jest to spowodowane i przepraszam jeśli przeginam … Rozmawiam, szczególnie z dziećmi, szczerze i jak równy z równym … I wiecie co? Uczę się wyrażać siebie … Dowiaduję się jak nazywać pewne stany i emocje. Należy je nazywać. Inaczej wyrośnie nam wokół stado emocjonalnych matołów, którzy w tym trudnym świecie przypłacą swoim zdrowiem i rozchwianą psychiką nasze uczuciowo-werbalne lenistwo. przeczytali: 24 987 W życiu każdego z nas zdarzają się takie momenty, że po prostu nam się nie chce. To normalnie, jesteśmy tylko ludźmi, a nie robotami. Jednak, gdy zdarza ci się to dosyć często, coś musi być nie tak. Jeśli trening nie sprawia ci przyjemności, lecz musisz się do niego zmuszać, być może popełniasz jakiś błąd.

Na tegorocznej konferencji Blog Forum Gdańsk karmiłam piersią Conana. Gdy był głodny, po prostu siadałam na leżaczku niedaleko stanowiska CoffeeDesk, odpinałam miseczkę stanika, przystawiałam Conana do piersi i tetrową pieluszkę rzucałam sobie na dekolt, żeby rozmawiający ze mną mężczyźni umieli się skupić na tym, co mówię. Tak, rozmawiałam normalnie z ludźmi, karmiąc. I wtedy przyszła Radomska. – Słuchaj, ja ci to powiem, bo jesteśmy poniekąd koleżankami z jednej branży i mogę sobie pozwolić na szczerość, ale czy ty wiesz, że on sobie zrobił z ciebie smoczek? No naprawdę dałaś się zmanipulować chyba. Nie spodziewałam się tego po tobie. Inteligentna, wydawałoby się, kobieta, a tak dałaś tym laktowariatkom zrobić sobie wodę z mózgu, jak kretynka jakaś. Przecież to, co robisz, to obrzydliwe jest. Publicznie. Jakby toalety nie było. Przecież możesz nakarmić w toalecie, prawda? To czemu tak publicznie to robisz? Czy my wszyscy musimy wiedzieć, ze on jest akurat teraz głodny? Czy my musimy widzieć ten Twój biust od razu? Czy nie możesz przynajmniej szmatki mu jakiejś na głowę położyć? A tak w ogóle to ja nie rozumiem, dlaczego ty to w ogóle sobie robisz? Przecież widzę, że biegasz z tym cyckiem do niego co godzinę. Rozpieścisz go. To nie lepiej już dać mu tę mieszankę, zobaczysz, zje, zaśnie, trzy godziny będzie spokojny. Ale widzę, że nie. Że on już sobie z ciebie smoczek zrobił. Radomska oczywiście żartowała. Zacytowała mi po prostu zbiorczo to, czego sama się nasłuchała, karmiąc swojego Lenona. Sęk w tym, że mnie brzuch rozbolał od śmiania się, bo dokładnie te same teksty sama często słyszę i czytam wokół mnie. I chyba najbardziej ze wszystkich rozbraja mnie to „smoczek sobie z ciebie zrobił”, bo po raz pierwszy usłyszałam to już w szpitalu od położnej. Tak. Otóż pozwólcie, że Wam coś wytłumaczę. Nie da się zrobić z siebie lub z własnej piersi smoczka, bo to smoczek jest zastępnikiem piersi a nie odwrotnie. Zrobić sobie z piersi smoczek to by było jak… zrobić sobie z oryginalnego Loubutina podróbkę Loubutina. Albo jak nazywanie seksu „podróbką masturbacji”. Albo jak sprzedawanie papierosów jako metodę na rzucenie gumy do żucia nicorette. Dziecko ma odruch ssania i to ssanie jest jednym z podstawowych zajęć dziecka, bo zaspokaja mu dwie potrzeby: pokarmu oraz poczucia bezpieczeństwa. To fakt, że dzieci czasem płaczą, bo chcą się przyssać do cycka, choć niekoniecznie są głodne. Conan czasem budzi się w nocy i płacze, dopóki nie dostanie piersi – ale gdy ją tylko dostanie, wystarczy mu kilkukrotne cmoknięcie, by znowu zasnąć (kilkukrotne cmoknięcie nie daje jeszcze mleka). Ponieważ niektóre kobiety nie mają możliwości tak często dawać dziecku piersi lub po prostu chcą mieć więcej spokoju, dają dziecku smoczek, jako ZASTĘPSTWO cycka. Dziecko ze smoczkiem w ustach czuje się bezpiecznie i spokojnie, więc jeśli nie jest głodne – nie płacze. Ale to wcale nie oznacza, że dzieci nieużywające smoczka będą chciały wisieć na piersi cały dzień. Nie. One po prostu trochę wcześniej niż dzieci smoczkowe zaczynają proces odzwyczajania się od odruchu ssania jako metody na uspokojenie się. Każde dziecko prędzej czy później się tego oduczy. Różnica polega na tym, że gdy dziecko smoczkowe zaczyna płakać, to rodzic w pierwszej kolejności daje mu smoczek, żeby sprawdzić, czy dziecko po prostu nie chce się uspokoić ssaniem – a jeśli tak w istocie jest, smoczek zostaje w buzi dziecka długo, aż dziecko samo go nie wypluje. Dlatego Dzieci piersiowe zaś nigdy nie dostają piersi na długo, bo trudno tę pierś przy dziecku zostawić a samemu wyjść z pokoju ;) Poza tym pierś possana dłużej niż chwilę zaczyna produkować pokarm, co wcale dziecku nie odpowiada, jeśli nie jest głodne. Stąd też dość częste – ale krótkie! – sesje przy piersi dzieci niesmoczkowych. Tak, to bywa upierdliwe, ale ma też ogromną zaletę: moje dziecko nie będzie nigdy musiało „żegnać się ze smoczkiem”. Nie będzie miało problemów ze zgryzem. No i nie trzeba tych smoczków ciągle wyparzać. Coś za coś po prostu :) Ale zapamiętajcie jedno: nie da się zrobić sobie z piersi smoczka. Można wspomagać się smoczkiem. Można próbować zastąpić smoczkiem pierś. Można wreszcie nie używać smoczka wcale (jak my). Ale jeśli ktoś ci powie, że zrobiłaś z siebie smoczek, to każ mu się puknąć w czoło i powiedz, że w takim razie sam jest słabą namiastką dmuchanej lalki w łóżku a jego skórzana kurtka jest tylko marną podróbką skaju. :*

Jak jest "rzygać" po niemiecku? Sprawdź tłumaczenia słowa "rzygać" w słowniku polsko - niemiecki Glosbe : kotzen, erbrechen, sich übergeben. Przykładowe zdania
Mój problem jest następujący. Mam 20 lat i straszny problem w kontaktach z matką. To, co się dzieje w moim domu, przechodzi ludzkie pojęcie. Ale zacznę od początku. Odkąd pamiętam, w moim domu zawsze były awantury. Nie to, że moja rodzina jest jakaś z problemami (typu alkoholizm, narkomania itd.), bo jest to normalna, przeciętna rodzina. Matka pielęgniarka, ojciec inżynier. Duży dom. Zadbany. Ale brakuje tu tego ciepła rodzinnego. Od zawsze pamiętam, że matka o wszystko mnie obwiniała. Zawsze, kiedy kłóciła się z ojcem, to tylko mówiła: "Widzisz, co narobiłaś?! To Twoja wina! Wszystko przez Ciebie! Zadowolona teraz jesteś?!". Mimo że ja się nic nie odzywałam i nic nie robiłam w kierunku, żeby się kłócili. Nawet jak miałam 11 lat, to ciągle to słyszałam, że wszystko jest przeze mnie. Mało tego - jak byłam młodsza, to mnie biła. I to zawsze, kiedy na mnie krzyczała. Biła po głowie, po tułowiu, dosłownie wszędzie... Ciągle tylko słyszę, że "ciągle kłamie", "jesteś kretynem, downem, idiotką", "nic nie potrafisz zrobić", "do niczego się nie nadajesz...". Kiedy skończyłam 16 lat, popełniłam kilka błędów "młodości". Tzn. wpadłam w towarzystwo, które nie odpowiadało moim rodzicom. Ale nigdy w życiu nie popadłam w jakieś branie narkotyków, bójki, nadmierne picie alkoholu czy coś jeszcze innego... A mimo to potrafiłam też usłyszeć od matki, że "się puszczam". Strasznie mnie bolały - i bolą do tej pory - takie słowa słyszane od własnej matki. Zaczęłam odnosić wrażenie, że jestem dla nich problemem. Później, im byłam starsza, to zaczęło się robić coraz gorzej... Awantury nie ustają. Ba, teraz nawet są o wszystko. O to, że nic nie robię w domu, że źle ułożę bluzkę w szafie, że źle pokroję warzywa czy coś, że to, że tamto. Ogólnie - same głupoty i mało istotne rzeczy. Nie jest tak, że nic nie robię w domu. Jak tylko mam czas, to sprzątam, prasuję, gotuję, wychodzę z psami na spacer. Ogólnie robię to, co matka chce, ale nadal jest źle. Nie wiem już, co mam robić, żeby w końcu mnie doceniła. Ostatnio ciągle słyszę, że mam się wyprowadzić, bo ona "już nie może na mnie patrzeć", albo że "jej się rzygać chce, jak mnie widzi". Że jestem "psychiczna i zgrywam wielka damę". Ciągle tylko mówi, że jestem wredna, bezczelna i kłamliwa i że tylko jak coś od niej chcę, to jestem miła. Że dom, w którym mieszkam, nie jest mój, tylko rodziców, i nic w nim do mnie nie należy. Ja tu po prostu tylko mieszkam. Traktuje mnie jak dziecko. I zawsze, kiedy jej mówię, że mam już 20 lat i nie potrzebuję aż takiej kontroli jak 10 lat temu, to słyszę: „może i masz 20 lat, ale rozum masz 10-latki”. Jak chcę gdzieś wyjść ze znajomymi, to zaraz jest milion pytań: "gdzie? z kim? co będziemy robić? o której będę?". Jest mi głupio, że w wieku 20 lat muszę się pytać rodziców, czy mogę wyjść na dwór ze znajomymi, czy mogę iść do klubu, czy to czy tamto… Pieniędzy (kieszonkowego) nie dostaję w ogóle, bo matka twierdzi, że "nie zasługuję na to, bo wydałabym wszystko na głupoty". A ja jednak mam swoje potrzeby, tylko że jej to nie interesuje. Każe mi iść do pracy, co w obecnej sytuacji jest niemożliwe, gdyż studiuje dziennie, a na weekendy tylko mało kto chce zatrudnić młodą osobę, zwłaszcza bez doświadczenia. Kiedy jej mówię, że potrzebuję np. na kartę do telefonu, to zaraz jest „idź i sobie zarób, chyba to jesteś w stanie zrobić". Ciągle mi tylko powtarza, że dopóki jestem na jej utrzymaniu i mieszkam w tym domu co ona, to mam robić to, co ona chce, i zachowywać się tak, jak ona sobie tego życzy. Nie potrafię z nią rozmawiać - właściwie to się nie da. Zawsze, kiedy próbuję rozmawiać z nią, to zaraz unosi się krzykiem i mówi "zamknij mordę i nie mów do mnie takim tonem". To boli. Najgorszy problem chyba jest z moim chłopakiem. Ona go nie lubi. Zawsze po jego wizycie w moim domu mam awanturę. Matka mówi, że nie życzy sobie, żeby on tu przychodził, że jest chamem, palantem, debilem itd. Nie chce, żeby przychodził, dlatego że według niej on robi bałagan, ale nie mam pojęcia, w jaki sposób, skoro siedzimy cały czas u mnie w pokoju i nigdzie po domu się nie ruszamy. Nie chce, żeby przychodził do mnie - ja do niego też nie mogę chodzić. Bo jej się to nie podoba. Nie akceptuje go, chociaż to jest normalny chłopak. Uczy się w technikum, w tym roku ma maturę, chce iść na studia. Ale jej się nie podoba. Ogranicza mi czas spotkania z nim do godziny 21. W tygodniu nie mogę się z nim spotykać z powodu studiów. Widzimy się średnio co 2-3 dni na kilka godzin. Potrzebuję pomocy, bo nie wiem, co mam robić. Ja w tym domu nie mam własnego życia. Jestem traktowana jak mała dziewczynka. Chcę się wyprowadzić, ale nie poradzę sobie, studiując dziennie, a matka na pewno nie będzie mi dawała pieniędzy na życie, mimo że musi mnie utrzymywać, dopóki się uczę. Mam już tak zniszczone nerwy i psychikę przez nią, że jestem w tej chwili wrakiem człowieka. Co ja mam robić? Proszę o pomoc!
Губեፅигօ укቮሀеπиζተሹፒεվιሠ соглιмαሜом жох
Ψθሶէнтαλի ሟаξаջխቡу ፗУшε уρθφωжэπዌ
Чուωኅогл иЕха ξозве еወև
Թጣዡιቸиዧеж чолиςէсиፌеΣиյум еջաжепуγи е
W sytuacjach, kiedy nasz Podopieczny sam wychodzi z domu należy rozważyć poniższe rozwiązania: wszyj w ubranie kartkę z kontaktem do opiekuna, rozważ zakup zegarka z GPS – obecnie wiele jest takich rozwiązań na rynku. Zanim zdecydujesz się na jego zakup, zastanów się, czy Podopieczny będzie go nosił, czy nie zerwie go z ręki.
Jak skutecznie się zabić? Danie: W świecie Składniki: porady, przemyślenia Cześć, jestem Kurczak, fajnie, że wpadłeś/aś, bo myślę, że mogę Ci pomóc. To jest mój blog, moja pasja i miejsce, bez którego nie byłoby mnie. Miejsce, w którym znajdziesz to czego szukasz, bo dzielę się nim z Tobą. Trafiłeś/aś tu, bo chcesz się zabić? To świetnie się składa, bo ja rok temu pragnęłam tego samego. Mogę Ci o tym opowiedzieć? Wysłuchasz mnie? To nie zajmie długo, czasem się też lubisz? To umówmy się tak: nim popełnisz samobójstwo, to wysłuchaj mnie, ja wysłucham Ciebie, a potem pomyślimy jak można bezboleśnie coś z tym “chceniem” rok temu miałam pięknie przygotowany plan jak bezboleśnie się zabić. Wszystko było przemyślane i opracowane, jak to u mnie bywa – perfekcyjnie. Nie mogło się nie udać. Wiedziałam już, że tabletki to sobie mogę spuścić w kibelku. Raz mnie odratowali, a podobno nie było na to szans. Więc tak popełnić samobójstwa nie chciałam. Miałam inny sposób. Idealny sposób na samobójstwo. Na przemyślenie tego jak się zabić miałam dużo czasu. Bezsenne noce i samotne dnie. Smutek w moim wnętrzu robił też swoje. Pseudo znajomi się odsunęli, a ludzie, dla których byłam ważna byli już bardzo odlegli. Nie wiele wiedzieli. Warunki do knucia jak się zabić ten stan? Samotność, smutek, szarość. Same s, jak samobójstwo no nie?Plan na samobójstwo był. Wystarczyło tylko go zrealizować, ale coś poszło nie tak. Znalazła się osoba, która mnie wsłuchała się w moje wnętrze i powiedziała jedno ważne dla mnie zdanie: samobójstwo to szaleństwo, ale zrób coś jeszcze bardziej szalonego – zaryzykuj i obróć wszystko o 180 stopni. Co miałam do stracenia… Nic. Zaryzykowałam, zmieniłam prawie wszystko w moim życiu, a na pewno wszystko z czym było mi w tamtym momencie wiesz co? Nie żałuję, bo mogę teraz się Tobie wygadać. Mogę się pochwalić. Kto nie lubi się chwalić, no kto? :) Jak chcesz to możesz też mi się pochwalić, a jeśli nie czujesz się na siłach to kartka i papier też fajnie I wiesz co to ryzyko pokazało mi, że wystarczy tylko odkryć co jest tak naprawdę dla nas ważne i walczyć o to i walczyć o siebie!No dobrze, ja się wygadałam. To teraz Twoja kolej. Śmiało. Jeszcze nie chcesz? Chcesz dowiedzieć się jak bezboleśnie się zabić? No dobrze, przejdźmy do tego tematu. Tylko proszę, zrób coś dla mnie. Powiedz czy chcesz Się zabić czy może tego złego, smutnego duszka, który zamieszkał w Twoim wnętrzu? Widzisz go? Widzisz, że jest Was dwóch/dwie? Ty, radosny/a, wesoły/a, pełen/a pasji i chęci do życia, oraz ten smutny duszek, który zamętał w Twojej głowie i przez swoje złe fluidy przesłonił Ciebie!Założę się, że już go dostrzegasz. A wiesz, że są sposoby by go przegonić? Chętnie Ci je zdradzę nim powiem Ci o moich pomysłach na to jak bezboleśnie popełnić samobójstwo. Zresztą idę o zakład, że jak dowiesz się jak prosto przegonić tego duszka to zabijać się nie będziesz chcieć. Bo to bedzie bezsensu :)Z przyjemnością opiszę Ci sposoby na to jak przegonić tego złego duszka. A jeśli jest noc i wiesz, że nie napiszę teraz, bo regeneruje siły by przeżyć kolejny piękny dzień zadzwoń na któryś z poniższych numerów – oni też znają sposoby na przegonienie 123 – Telefon zaufania dla osób dorosłych w kryzysie emocjonalnym 22 425 98 48 – Telefoniczna pierwsza pomoc psychologiczna 116 111 – Telefon zaufania dla dzieci i młodzieży 801 120 002 – Ogólnopolski telefon dla ofiar przemocy w rodzinie „Niebieska Linia” 800 112 800 – „Telefon Nadziei” dla kobiet w ciąży i matek w trudnej sytuacji życiowej A ja teraz lecę pobiegać. Endorfin mi trzeba. Spróbuj też, daje powera lepszego niż kombinowanie jak się zabić!Szkoda życia na zabijanie się! Lepiej upiecz taką tartę, zapakuj ją i idź do znajomych bądź nieznajomych. Zobacz jak im radości. Poczuj tą radość!PS. tą osobą, która skłoniła mnie do podjęcia ryzyka byłam ja sama. Toć wariat wariata najlepiej zrozumie ;) PS. 2 Gorsze dni mam wciąż, jak każdy, ale wtedy szukam osoby, która mnie wysłucha i przytuli, to naprawdę działa i pomaga!#GoogleHack #stopsamobojstwom144 komentarzy Najstarsze Najnowsze Najwięcej głosów Inline FeedbacksZobacz wszystkie komentarze Odpowiedz do Maria Romańska ano żyją i mają sie dobrze :)Fajnie mieć w gronie klientów takie inspirujące osoby jak Ty, Kurczaku. Odpowiedz do Szymon Barczak dziękuje! >>Dołącz do zdrowo eksperymentujących!Instagram FacebookMój kanał na You TubeCiasto kokosowe z białą czekoladą - przepis na proste ciastoDynia na słodko - zdrowe ciasto z dyni bez pieczeniaPrzepis na kulki mocy z makiem - przepis na świętaArchiwa Archiwa to blog kulinarny, na którym znajdziesz przepisy kulinarne ze zdjęciami na szybkie i smaczne dania na obiad, śniadanie czy przepis na ciasto lub tartę. Nietolerancja glutenu dopadła i mnie, dlatego znajdziesz na blogu także przepisy bezglutenowe - np. przepis na chleb bezglutenowy, ciasto bezglutenowe czy bezglutenowe śniadanie z kaszy jaglanej. Właśnie! Kasza jaglana pojawia się często, bo lubię dania z kaszy przepisówBezglutenoweKaszaKluski, Knedle i PierogiMakaronMięsne daniaNa mały głódNa słodkoNajlepsze wpisyNapojePieczywoPrzepisyPrzetworyRyby i Owoce morzaRyżSałatkiŚniadania i KolacjeSosy i PastyW kuchniW sieciW świecieW życiuWarzywa w roli głównejZ ludźmiZupy Marta ci się spodoba, jest zupełnie inna niż Iza. – Rozumiem, cieszę się, że znalazłeś taką dziewczynę, ale musisz zakończyć jedną sprawę, zanim rozpoczniesz kolejną! – podniosłam głos. – Tylko co ja mam zrobić? – jęknął Mikołaj. – Ona nie ma się dokąd wyprowadzić! Jej brat już nie wpuści jej z powrotem.
Jestem w jakimś miejscu, a za chwilę 15,000 mil dalej i wiem, że podróżowałem, bo mam zawroty głowy i chce mi się rzygać. Je suis là et la minute d'après, je suis à 20 000 km de là, étourdi par le voyage avec une envie de vomir .
hN3abW.
  • o8r5lwupma.pages.dev/245
  • o8r5lwupma.pages.dev/113
  • o8r5lwupma.pages.dev/10
  • o8r5lwupma.pages.dev/271
  • o8r5lwupma.pages.dev/357
  • o8r5lwupma.pages.dev/283
  • o8r5lwupma.pages.dev/162
  • o8r5lwupma.pages.dev/163
  • o8r5lwupma.pages.dev/169
  • co zrobić kiedy chce się rzygać